wtorek, 15 listopada 2011

To soto

Wywołuję wojnę piwko przeciwko: PHO!
Koniec. Skończyła się era stadionowa, wietnamska, pho zupalska. Koniec. Wojna jest teraz! Wojna pomiędzy Vietnamem a Indonezją w rejonach zupnych, całe zastęphy Pho i Soto bronią swojej ziemi... Walka była zacięta z początku Pho nie znając swojego przeciwnika z powodzeniem zajęło strategiczne pozycje i z łatwością sprowadziło wroga do parteru. Ale jednak zastępy Soto (w połączeniu z makaronem ryżowym/sojowym, kiełkami, jajkiem i zielonymi zuchami) zwyciężyły, pokonując Pho milion do zera. Zwycięstwo!

Postanowiłam rozpocząć coś, co zapoczątkował Kuba jak był z Kaśką w Azji, tyle tylko, że on szukał w Azji Środkowo-Wschodniej indyjskiego jedzenia, ja w Indonezji szukam typowo indonezyjskiego jedzenia, co z założenia wydaje się prostsze.
Panie i Panowie. Pho przy tym smaku nie istnieje, po prostu znika. Możecie dodać tyle czosnku ile chcecie, i chilli dodać, i zamówić super ostre, i pokropić cytrynką, ale na nic Wasze wysiłki. Oto Soto, proszę Państwa.
Soto to (strasznie mi się podoba taka zabawa słowna – so-to-to) zupka jest. Ale nie byle jaka. Zupa na wywarze kurczakowym albo wołowym, rzadko warzywnym, ale znaleźć można i taką. Jest wiele jej odmian i generalnie każdy region ma swoją własną odmianę soto. U NAS jest soto ayam (ayam – kurczak) i podstawowym składnikiem jest właśnie rosołek kurczakowy z dodatkiem kurkumy. Do tego kiełki soi (świeże), makaron ryżowy/sojowy, jajko na twardo, trawa cytrynowa, czosnek, szalotka, imbir, kolendra, pietruszka, sól, pieprz i limonka na szczycie :) Dodatkowo to soto (hehe) można przyprawić sambalem (sosem/pastą ze świeżych chili), ale ponieważ ja za tym nie przepadam – robię pas. Znam jednak takich, którzy mojej zupy nie potrafią zjeść, bo jest „mdla i bez smaku”, a łyk ich zupy po przyprawieniu sprawia, że muszę wypić 2 szklanki wody. Ja tam wolę jak mnie mdli. Do zupy podaje się często ryż w postaci lontong (ugotowany ryż, sprasowany w liściu bananowca, taka paćka, która się kroi w plasterki albo gryzie) lub zwykłego ryżu, „podawanym oddzielnie”*.
I szczerze, proszę Państwa, pho się chowa, nie ma, koniec.
Mój plebiscyt będzie polegał na tym, że każdej z soto, z różnych miejsc będę przyznawać od 1 do 10 łyżek soto – gdzie 1 to zupa z trupa, a 10 zupa mistrz.

Spróbuj zrobić własną soto. Piszę 'spróbuj', bo wszyscy Ci, którzy jeżdżą, wiedzą, że nawet jeśli smak zupy będzie zbliżony to nie będzie taki sam. Na smak nie składa się tylko jedzenie, ale też gwar ulicy, smrodki różnego rodzaju, śpiewający pan zbierający do kapelusza, głośne skutery i minimum 25 stopni na zewnątrz. Także po prostu 'spróbuj' zrobić soto.
Przepis:
Przyprawy (czosnek, szalotka, pietruszka, imbir, kolendra) na patelnię z odrobiną oleju; smażyć do momentu zbrązowienia; dodać bulion z kurczaka (tak, na patelnię!), trawę cytrynową, kurczaka pokrojonego w paski/kostkę/kółka – up2u. Dodać sól, gotować pod przykryciem. Później dodać makaron, ale w oddzielnej miseczce już, dodać jajeczko na twardo, szalotki kawałek jeszcze, kiełki soi, szczypiorku kawałek, zalać wywarem, dodać limonkę i voilà! Smacz!

*) - Sally by się ucieszyła. To coś dla niej.

Poniżej niezbyt udane soto, lekko oszukańcze (moim zdaniem instant).
Miejsce: To soto, Mataram Mall
Liczba łyżek soto: 1 :(


3 komentarze:

  1. w sam raz na jesienne wieczory przy cygańskiej muzyce. I nie ma się tu czego wstydzić.
    Beatka

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasik: Marta, spróbuj koniecznie od pani zaraz na zakręcie przy wjezdzie do Green Valley! Tam gdzie taksy stoja i owoce sprzedaja- na przeciwko jest pan z sate i wlasnie pani z soto - tam jadalismy i bylismy bardzo kontenci, ciekawam Twojej opinii!

    caus!

    OdpowiedzUsuń
  3. soto sroto ;) Marta jestes mistrzem suspensu - coż za zaskakujące zakończenie! meGa. Pozdrowienia z Dublina Kochana! Trzymam kciuki za Twoja walke z wiesz czym! no no!!

    OdpowiedzUsuń