poniedziałek, 21 maja 2012

tomcat

Nie mam telewizora w domu, więc tv nie oglądam. Ok, zdarza się czasem, gdy jem 'na mieście' zobaczyć kawałek telewizora, a w nim kawałek shitowego programu emitowanego w najlepszym czasie antentowym. Te programy to głównie jakieś śmiechotki, hipnoza, hipnoza i jeszcze raz hipnoza, bo na jej punkcie Indonezyjczycy mają świra (chociaż dziś dla odmiany była transmisja ze ślubu jednego z indo-celebrytow. Super, nie?).
W związku z brakiem przeze mnie dostępu do tv, nie dotarły do mnie newsy wałkowane prawie przez miesiąc w indonezyjskiej telewizji. O czym? No właśnie...
Mała zagadka – co mają wspólnego ze sobą: amerykański F-14, kot z bajki Tom&Jerry oraz robak wyglądający jak większa mrówka? Nazwę. TOMCAT. I to właśnie news wałkowany przez indonezyjskie media. Początkowo myślałam, że to żart (chciałabym poznać pomysłodawcę nazwy tego robaka), ale jednak nie.



Tomcat to robak, który swoją nazwę zawdzięcza amerykańskiemu F-14, do którego jest łudząco podobny (srsly?). Tomcat to robak, który wydziela truciznę, 5 razy groźniejszą od trucizny kobry, a ta trucizna powoduje zmiany skórne, wysypkę, czasem śmierć (jak się dostanie do krwi; ale jak ja się o tym dowiedziałam, to od razu przypomniał mi się film 'Contagion' i każdy inny o epidemiach/nagłych śmierciach/zarażeniach i oddziałach specjalnych FBI zbawiających nie świat, a USA przynajmniej). Tomcat to robak, który nawiedził Indonezję i wszyscy się go boją. Tomcat wreszcie, to robak, który mnie 'dotknął'.
Bo właśnie z tymi robakami to jest tak, że one wydzielają truciznę (którędy?!). I jak ta trucizna spotka się ze skórą człowieka, to poooooszło i zakażenie gotowe. A jak ta trucizna dostanie się do krwią tego człowieka, to... karta, pióro do ręki i „Ja, niżej podpisany...”. Koniec. Ciekawe czy ten robak jak wydzieli już truciznę, to czy on umiera? Cholera, byłoby nie fair, gdyby mógł ją wydzielać bez końca, prawda?
Mnie to drugie nie dotyczy (bo nie mam pióra), więc easy i spokojnie. Antybiotyk, maść i już. Podobno ma przejść. :) A poza tym mieć napisane na nagrobku 'dotknięta przez tomcat' brzmi totalnie bezsensownie. Więc – nie, dziękuję.

środa, 9 maja 2012

zupa

Idealnie pamietam swoje sny. Kto, z kim, gdzie, przed kim uciekalam... i wlasnie ta zupa kiedys mi snie snila. Snilo mi sie, ze bylam 'u siebie', w kuchni z fioletowa sciana i gotowalam marchewkowa zupe krem z imbirem. Pamietam, ze zaraz po przebudzeniu zapisalam co do niej dodalam i tego samego dnia ja zrobilam. Byla niezla.
Tym razem do marchewek, swiezego imbiru doszlo mleko koko (zamiast smietany). Wyszlo smiesznie, ale dobrze.

pergedel

Kolejny goregan i... milosc od pierwszego wejrzenia.
Jako dziecko nie lubilam kukurydzy. Pozniej mama jakos ja przemycala w salatce z tunczykiem, ktora uwielbialam i jakos tak zostalo - lubie kukurydze. Dlatego tez pergedel jest jednym z moich (jesli nie ulubionym) goreganem ever. Kukurydza, drobno posiekane chilli, swieze zielone - pietruszki i szczypiorki. Mistrz. Wole jak jest ich mniej do zjedzenia, bo wtedy moja waga nie jest zagrozona. Generalnie trudno o zapalenie sie czerwonego swiatelka 'przestan jesc'. Pergedel - mistrz.


poniedziałek, 7 maja 2012

gado2

Gado-gado (na Javie ta potrawa nazywa sie Lotek, co mi bardziej odpowiada; fajowy lotek) to jedno z narodowych dan Indo. Generalnie nic specjalnego - podawane na cieplo gotowane warzywa ze smażonym tofu, gotowanym na twardo jajkiem i delikatnie slodko-ostrym orzechowym sosem, podawanym na cieplo. Taki banal, nie? Ale cholera, ja lubie.

wtorek, 1 maja 2012

tempe!

Jaka jest kuchnia indonezyjska? Smazona w glebokim tluszczu. Indonezja kocha gorengany (z ind. goreng – smazony; gorengan – 'smazonka' – nie bardzo wiem jak to przetlumaczyc; to rzeczownik odprzymiotnikowy jest).
No więc są roznego rodzaju gorengany –ziemniaczane, kukurydziane, z tempe, tofu, kielkow, marchewek itd. Indonezyjczycy jedza dużo, pozno i tlusto. A gorengany są albo dodatkiem do dan glownych, albo przerywnikiem, snackiem.
Zrobilam pierwsze swoje gorengany – smazone tempe z warzywami – porem, szczypiorkiem, chilli. Sprawdzalam właśnie mozliwosc zakupienia tempe z WAW. I co? Można! Zabila mnie cena, co prawda – za 200 g ~ 10,00 zl (tu dla porownania 200 g – 0,70 zł), ale można je kupic i można zjesc swoja mala porcje Indonezji.
Zloto. Na bogato.