środa, 16 lutego 2011

Jakarta in photos

stare vs noweprawie jak 'Rodeo Drive, baby'sepedasy motory sa wszedziegeo 1Masjid Istiqlal 1Masjid Istiqlal 2Masjid Istiglal 3geo 2Masjid Istiglal 4geo 3Jakarta indahsthMonas 1Monas 2Monas 3

sobota, 5 lutego 2011

Bogor

Ze względów nazwijmy to zdrowotnych jestem lekko uziemiona, ale jestem uziemiona w takim miejscu, że bólu odczuwam jakby trochę mniej... Bogor to lekarstwo. To lekarstwo na ból pleców (!), gwar, nudne przemysłowe widoki, smog i spaliny. Widoki, zielenie, narodowe parki, górskie kurorty – wszystko w Bogor.
Widok 1
Kilkanaście małych kampungów (mała wioska), które prześcigają się w wysokościach minaretów, dachów domów i gospodarstw. I tak, pomarańczowa fala dachówek, po niej pasmo liści palmowych, kolejne dachówki, drzewa i wzgórze, kończące się Gunung Salak (ponad 2000 m npm) to jak tort z kolorowymi warstwami. A wisienką na tym torcie jest właśnie Gunung Salak, które swoim wierzchołkiem przebija niebo, z którego na szczyty góry wypływają chmury, jak ubita piana... No i właśnie taki smakowity obrazek widzę co dzień, a tak na dobrą sprawę chciałabym go oglądać codziennie.
Widok 2
Pamiętam jak rozmawiałam z I., że chciałabym jakoś odnaleźć ten islamski wątek, o którym tyle czytałam, właśnie teraz, podczas wyprawy na Javę. Byłam w Surabai i Kudus, Demak – miejscach, nazwijmy to świętych, chociażby ze względu na wali songo (pisałam o tym, prawda?). I jakoś tak było nie po drodze. Bogor (i otaczające go wioski) zamieszkały jest przez ok. 950 tys ludzi. Z tego prawie miliona ponad 90% to muslim, a co za tym idzie w mieście tym znajduje się ponad (!) 750 ośrodków islamskich! 750! Mieszkam dokładnie 50 metrów od meczetu (wygląda na nowy; piaskowy, z zielonymi elementami, prostą kopułą i minaretem). Każdy adhan (nawoływanie do modlitwy) słyszę idealnie, nie wstając z łóżka, a zaraz po adhanie z najbliższego meczetu głos muezina rozpływa się po 40 innych meczetach w najbliższych kampungach, co w połączeniu w widokiem 1 daje wybuchową mieszankę.
O widokach dalszych później...
Lubię Bogor. Zostaję jeszcze chwilę i wcale nie dlatego, że trudno mi się poruszać, ale dlatego że tu pięknie.

piątek, 4 lutego 2011

Bandung

Chciałabym poznać osobę, która wrzuciła do przewodnika porównanie Bandung z Paryżem. „Bandung to indonezyjski Paryż”. Ktoś, kto to napisał zapewne nigdy nie był w Paryżu, stąd pewnie tak kolorowe i ładne porównanie. Główna, „urokliwa” uliczka nie jest wcale urokliwa, a miasto można podsumować jako „fabryka ciuchów”. Jest ulica jeansowa, na której butik obok butiku prześciga się w coraz to bardziej dziwacznych wzorach tiszertów, a i tak wszystkie wyglądają tak samo. Bandung jest mało islamski, bardziej utrzymany w klimacie western – co przejawia się w strojach dziewczyn, mało indonezyjskiej modzie, knajpach (jest Wendy's – kto był w US, ten wie!). Jeden duży meczet przy alun-alun (główny plac miejski) nie załatwia raczej sprawy, aż dziwne, że tylko tyle zostało po wielkich aktywistach islamskich z ITB (Institute of Technology Bandung)...
Spacer z aparatem rozczarował... stąd brak zdjęć.
Fajna knajpa (Jl Braga) – Classic Rock Cafe. Głośno, nastrojowo, tak rockowo.

środa, 2 lutego 2011

wtorek, 1 lutego 2011

Dieng

Nie wiem skąd mi się wzięła fascynacja Alaską, ale jest to kolejne miejsce na mojej mapie 'miejsc', które chce zobaczyć, gdzie chcę pojechać. Nie mam parcia na Indie, Amerykę Południową, ale Alaska to właście to, co mnie 'kręci'. Tak jak wspomniałam, nie wiem skąd mi się to wzięło, ale wyobrażam sobie Alaskę jako stan z małymi miasteczkami, położonymi w górach, z małymi sklepikami, zimnem, ciepłymi lokalnymi ubraniami... chyba to wszystko, co właśnie napisałam to nic innego jak "Przystanek Alaska", ale może kiedyś będę miała okazję zatrzymać tam swój autobus...
Tymczasem jestem w Indonezji i chyba właśnie znalazłam namiastkę Alaski w miejscowości Dieng, jakieś 20km od Wonosobo, w centralnej Javie. I co? I bajka! Ostatnie 3 dni były przeraźliwie zimne (około 8 stopni, może w nocy nawet mniej), ja nie do końca byłam przygotowana na taką wyprawę (w plecaku dwie pary japonek!), ale jakoś dałam radę. Miejsce, w którym byłam położone na 2100 m npm, wśród przepięknych wzgórz, pól... cudo. Pola uprawne, na których hodowane są marchewki, kapusty, cebule i inne normalne (czytaj: europejskie) warzywa, ułożone są schodkowo, a całość przypomina nie pasującą do siebie układankę. Odcienie zieleni to chyba wszystkie możliwości PANTONE, począwszy od 119-3-5 C, a na 17-5641 TCX kończąc. Urocze, nowe, totalnie nie-indonezyjskie. Generalnie mam wrażenie, że to mój przystanek Indonezja, po raz pierwszy prawdziwy i zaskakujący. Sembungan to mała wieś, położona na południu płaskowyżu Dieng. Jest to najwyżej położona wieś w całej Indonezji, zamieszkała przez zaskakująco miłych ludzi, dla których 'biała twarz' nie jest fenomenem, ani czymś nowym, ale z założenia przyjaznym i miłym. Wokoło Dieng znajdują się gorące źródła (siarkowe też!), krystalicznie czyste jeziora, otoczone górami, kratery nieaktywnych już wulkanów.
Po Dieng tym bardziej nie mogę doczekać się Alaski, ale mam wrażenie, że poprzeczka została podniesiona wysoko...
Na dwóch ostatnich zdjęciach pan rzeźbi dzbanuszki czy coś niby takiego z drzewa, które nazywa się pakas. To z drzewo w swoim przekroju ma niepowtarzalne wzory, które są po prostu hipnotyzujące... przemistrzostwo świata. To tyle. --> Bandung.
ps. mam katar.