sobota, 5 lutego 2011

Bogor

Ze względów nazwijmy to zdrowotnych jestem lekko uziemiona, ale jestem uziemiona w takim miejscu, że bólu odczuwam jakby trochę mniej... Bogor to lekarstwo. To lekarstwo na ból pleców (!), gwar, nudne przemysłowe widoki, smog i spaliny. Widoki, zielenie, narodowe parki, górskie kurorty – wszystko w Bogor.
Widok 1
Kilkanaście małych kampungów (mała wioska), które prześcigają się w wysokościach minaretów, dachów domów i gospodarstw. I tak, pomarańczowa fala dachówek, po niej pasmo liści palmowych, kolejne dachówki, drzewa i wzgórze, kończące się Gunung Salak (ponad 2000 m npm) to jak tort z kolorowymi warstwami. A wisienką na tym torcie jest właśnie Gunung Salak, które swoim wierzchołkiem przebija niebo, z którego na szczyty góry wypływają chmury, jak ubita piana... No i właśnie taki smakowity obrazek widzę co dzień, a tak na dobrą sprawę chciałabym go oglądać codziennie.
Widok 2
Pamiętam jak rozmawiałam z I., że chciałabym jakoś odnaleźć ten islamski wątek, o którym tyle czytałam, właśnie teraz, podczas wyprawy na Javę. Byłam w Surabai i Kudus, Demak – miejscach, nazwijmy to świętych, chociażby ze względu na wali songo (pisałam o tym, prawda?). I jakoś tak było nie po drodze. Bogor (i otaczające go wioski) zamieszkały jest przez ok. 950 tys ludzi. Z tego prawie miliona ponad 90% to muslim, a co za tym idzie w mieście tym znajduje się ponad (!) 750 ośrodków islamskich! 750! Mieszkam dokładnie 50 metrów od meczetu (wygląda na nowy; piaskowy, z zielonymi elementami, prostą kopułą i minaretem). Każdy adhan (nawoływanie do modlitwy) słyszę idealnie, nie wstając z łóżka, a zaraz po adhanie z najbliższego meczetu głos muezina rozpływa się po 40 innych meczetach w najbliższych kampungach, co w połączeniu w widokiem 1 daje wybuchową mieszankę.
O widokach dalszych później...
Lubię Bogor. Zostaję jeszcze chwilę i wcale nie dlatego, że trudno mi się poruszać, ale dlatego że tu pięknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz