piątek, 4 lutego 2011

Bandung

Chciałabym poznać osobę, która wrzuciła do przewodnika porównanie Bandung z Paryżem. „Bandung to indonezyjski Paryż”. Ktoś, kto to napisał zapewne nigdy nie był w Paryżu, stąd pewnie tak kolorowe i ładne porównanie. Główna, „urokliwa” uliczka nie jest wcale urokliwa, a miasto można podsumować jako „fabryka ciuchów”. Jest ulica jeansowa, na której butik obok butiku prześciga się w coraz to bardziej dziwacznych wzorach tiszertów, a i tak wszystkie wyglądają tak samo. Bandung jest mało islamski, bardziej utrzymany w klimacie western – co przejawia się w strojach dziewczyn, mało indonezyjskiej modzie, knajpach (jest Wendy's – kto był w US, ten wie!). Jeden duży meczet przy alun-alun (główny plac miejski) nie załatwia raczej sprawy, aż dziwne, że tylko tyle zostało po wielkich aktywistach islamskich z ITB (Institute of Technology Bandung)...
Spacer z aparatem rozczarował... stąd brak zdjęć.
Fajna knajpa (Jl Braga) – Classic Rock Cafe. Głośno, nastrojowo, tak rockowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz