niedziela, 4 września 2011

niedzielne śniadanie

Dzieci sąsiadów darły się od około 6 rano. Grały w piłkę, która co jakiś czas uderzała o moją bramę, więc od 6 teoretycznie 'grałam razem z nimi'. Ciężki poranek.
Rano nie było słońca, jakoś tak chłodno. Jesień pełną gębą.
Mango i mandarynki na śniadanie. Do tego sok ananasowy. Z tym mango to śmieszna sprawa, bo wydawało mi się, że go nie lubię :) pomyliłam je z melonem (wiem, głupiam) no i się okazało, że jednak mango lubię. Arbuzów niespecjalnie, bo nie mają smaku, melonów, o czym wspomniałam... gruszek też nie, ale na szczęście ich tu nie ma! No więc MANGO!
Jako osoba, która 'wants to know everything' zaczęłam szukać info o mango. W sensie poszukiwać info dlaczego ja mogłam go wcześniej nie lubić i czemu go nie jadłam.
Po pierwsze w Polsce mango kosztuje 6,39 zł za sztukę (pozdrawiam Almę!); w puszce mango kosztują 7,58, ale puszka ta zawiera jedynie 54% mango no i oczywiście regulator kwasowości E330.
Po drugie... no ta pomyłka, o której wspomniałam z melonem.
Nieważne, teraz jem mango codziennie. Mango zawiera błonnik, białko, potas, magnez, sód, witamy: C, A, B1, B2 i PP. Polecane jest kobietom w ciąży (!) lub lekko anemicznym. Ze względu na wysokie stężenie węglowodanów (kochanych!) działa pobudzająco.
Podobno mango rosną jak chcą, w sensie nie są za bardzo wymagające. Sprawdzimy to. 3 dni temu rozpoczęłam proces hodowli własnego mango. O sukcesach (o porażkach nie ma mowy) będę informować na bieżąco!

2 komentarze:

  1. a u ciebie mango za 80 gr za sztuke, idz ty :< h.

    OdpowiedzUsuń
  2. zwariowalas?! mniej... za 3 zlote mam jakies 5-6... to sobie policz ;)

    OdpowiedzUsuń