środa, 17 listopada 2010

Idul Adha, czyli qurban...

Kilka razy podchodziłam do tego posta, żeby napisać coś mądrego, żeby przybliżyć Wam czym jest qurban – ceremonia (o ile można to w ogóle tak nazwać; ceremonia zawsze kojarzyła mi się z czymś „fajnym” i wesołym) zabijania zwierząt w ofierze. Za każdym razem jednak stawał mi przed oczami obraz związanej wrzeszczącej kozy, której głowa leżała nad wykopanym dołkiem, do którego ściekała krew po poderżnięciu jej gardła. Zastanawiałam się nad wrzuceniem jakichkolwiek fot z tej ceremonii, bo wszystkie są po prostu masakryczne... Zrezygnowałam z kolorów, bo i tak jest ciężko...
Sporo czytałam o tym święcie, jak i innych, nawet hinduskich, podczas których składano zwierzęta w ofierze. Ale to, co zobaczyłam i czego doświadczyłam dzisiaj przerasta jakiekolwiek wcześniejsze moje wyobrażenia. Czuję się lekko zagubiona i nie wiem co ze sobą zrobić.
Wiem, że już nic dziś nie zjem. Może nawet nigdy.

ps. Dwa dni temu niechcący zabiłam żabę (naprawdę niechcący!) i prawie się poryczałam, bo czułam się z tym źle. Więc możecie tylko się domyślać, co czuję teraz... FUCK.

ps2. To chyba pierwsze z tak ohydnych zdjęć, przepraszam za to. Ale to właśnie Indonezja – nie tylko plaża, słońce i fun. To islam do cholery jasnej, a zdjęcia poniżej to jego część. I dziś nie będzie kolorowo, ale za to według muzułmanów będzie radośnie (!!!!!!!!!!), a wszystko w imię Allaha! Selamat Idul-Adha! FUCK.

Nóż musi ostry być!

Qurban


1 komentarz: