poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Ja i moje polaczenia...

Bo ja, Moi Drodzy, mialam swietne polaczenie... Z Delhi do Kuala Lumpur, duzym samolotem, prawie pustym, chociaz moze do polowy pelnym. Z Hindusami, Malajami i tymi innymi kolegami, ktorzy zywo sa zainteresowani Ramadanem (start: dzis!). Nie chcialo mi sie spac, a burza za okienkiem (malym, plastikowym, delikatnym) dostarczala mi niezlych rozrywek i do teo turbulencje! Jak ja kocham turbulencje! Gdyby nie one, pewnie bym spala...
No i moi koledzy z pokladu samolotu postanowili spac - czyt. zdjac buty (!), chrapac, ciapac, ciamkac, slinic sie, chrzakac, kaszlec, dyszec... I to tez bylo fajne i dlatego tez nie spalam! Lot trwal 6 h i zalowalam, ze tylko tyle :(
A teraz? Na sniadanie jem kolacje, na obiad, chyba znow kolacje. Na obiad wczoraj zjadlam sniadanie, wiec sie wyrownuje... Zyje w 3 czasach, 3 wymiarach. Wsstalam o 9 rano (czyjego rano?) i jest swietnie. Spalam 5 h, juz nie wiem ktory czas jest czyj. Na zegraku mam ciagle czas w Polsce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz