sobota, 28 sierpnia 2010

last night in KL

spokojna, upojna o smaku JB.
nie jestem spakowana, nie wiem czy zmieszcze sie do malego plecaka. nie mam jednak obaw, ktore towarzyszyly mi w warszawie, wiec wydaje sie ze pomysl ze przedbiegiem w malezji byl dobry. czuje sie swiatowo.

przez pare ostatnich dni (moze to przez brak nikotyny w organizmie???) przez moja glowe przechodzi cale mnostwo pozytywnych mysli, nie tylko dotyczacych wyjazdu, ale ogolnie... bytu (brzmi gornolotnie, wiem). ale tak wlasnie jest. poznalam wczoraj paru ludzi, ktorzy mimo tego, ze kompletnie mnie nie znaja, wiedzieli czego robic nie powinnam - dyplomacja odpada, ambasadorem nie bede (chociaz... moze jak foremniak, moglabym zostac twarza unicefu). ;) smiesznie. a moze wlascie ci, ktorzy znaja nas najmniej, wiedza najwiecej i najsluszniej? mam po prostu "live your life and enjoy it!". i z tym nastawieniem ide sie pakowac.
ps. w koncu zawsze moge wrocic, nie? ktos na pewno sie ucieszy ;)

3 komentarze:

  1. Jak sie uciesze, ale tez moge poczekac !
    Chyba wole poczekac... mama

    OdpowiedzUsuń
  2. http://www.youtube.com/watch?v=NMNgbISmF4I
    wczoraj usłyszałam i sobie przypomniałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mum: nie chcesz mnie juz? ;)
    Joan: Oj tak, tak! Wracalysmy magicznym audi... mistrz wycieczka ;) hehe

    OdpowiedzUsuń