Znow biuro imigracyjne, mialam nadzieje, ze po raz ostatni, w koncu moj wspanialy supervisor mnie zapewnial, ze juz po wszystkim. Jednak zapomnial o jednym dokumencie i karta pobytu bedzie do odebrania dopiero za tydzien. Moze w srode. Moze w czwartek. Czyli nic nowego.
Dzisiejszy dzien uplynal szybko, duzo gadania bylo, nauki indonezyjskiego i francuskiego (!). ;) Czytanie, rozmowy, pisanie. Takie wolne, spokojne, indonezyjskie zycie.
Jutro jedziemy na motorach do Kuty, moze gdzies dalej. Daja mi szanse zrobienia zdjec, pozwiedzania, zakochania sie w tym miejscu... Zobaczymy.
Dzis, po skonczonym ramadanie (godz. 18.15) zjadlam kolacje. Halal oczywiscie. Za wszystko, co znajduje sie na ponizszym zdjeciu (ryz, ryba, warzywa (meeeega ostre), sos jakis dziwny (pomidorowo-paprykowo-czosnkowy), pseudo-zupa (generalnie byly to ugotowane lodygi jakiejs fasolki czy czegos, ale dobre), 2 ryzowo-pszenne placki (a la kotleciki), ciastko 1 (z ryzem!), ciastko 2 (z kokosem! mistrz!), soczek) zaplacilam rowno 10.000 ruphii co daje rowno: 3 zlote. :)
Ja juz po kolacji. Teraz sok ananasowy za dokladnie taka sama kwote, jak kolacja.
Zycie. Swiat. Lombok.
Kolacja
niam, niam, niam !!!
OdpowiedzUsuńA u nas pomidorowa, schabowy, kompot owocowy....
Zartuję, nie było tak źle, choć zazdrościmy Ci menu. mama z Hanią
pomidorowke to bym zjadla ;)
OdpowiedzUsuńKozak kolacja!! Kuba
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie bylo a widze ze sporo jest do nadrobienia :-)
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o jedzenie to fakt wyglada to dobrze choc ryba i ta pomaranczowa breja w szklance nie sa zbyt pociagajace z wygladu.
A jesli chodzi o zdjecie to fajnie ze radzisz sobie w takich warunkach (mam na mysli brak slonca). Fajne jest ze sa tam zawarte prawie wszystkie kolory swiata :-) Zeby jednak nie bylo zbyt slotko po powrocie to zwroce Ci uwage na kadrowanie. Jest zasada: jesli nie miesci sie w kadrze a ogniskowa nie pozwala szerzej to "two step back". Kadr jest z dobrego konta ale przycieta jest szklanka i ogolnie za ciasno.
No.
Photopstryk